środa, 23 stycznia 2013
mamy co chcemy, siebie mamy więc?
egzystuje na granicy snu i rzeczywistości. koszmary powracają a ja jestem w tym wszystkim bezradna. "tłumacze sobie że to nie jest strach, bo nieodwaga lepiej brzmi" , moje serce rozpada się na miliony części, kiedy zaczęłam je składać okazuje się, że czegoś zawsze brakuje, jakieś kawałki leżą na dnie Twoich kieszeni, niekiedy czuje jak dotykasz je opuszkami palców i milcząc krzyczysz "chcę Cię", jesteś dyskretny po kość, ukrywasz wszystko w swoich żyłach wraz z krwią, płynie to po Twoim całym ciele, dopiero gdy się skaleczysz - wszystko się ujawnia. może to moja wyobraźnia? może Ty nic nie czujesz? a ja jestem to bólu naiwna? a może gdybym odeszła zacząłbyś płakać do wewnątrz? może to nie zakochanie a choroba umysłowa? co byś zrobił gdybyś mnie spotkał wieczorem w jakiejś ślepej uliczce? jakbyś zareagował gdybyś się dowiedział, że mnie już nie ma, że moje narządy przestały funkcjonować? moje całe beztroskie do niedawna życie zaczęło się toczyć wokół Ciebie i tylko Ciebie, nie potrafię spojrzeć na kogoś tak jak patrzę na Ciebie.. a Ty, Ty nie jesteś tego świadomy. może i lepiej. wpadnij tu kiedyś. przypadkiem, a teraz napisz suche "co tam?" mimo, że ja to powinnam zrobić..
tak oto się właśnie uczę języka miłości, jak wrócę do szkoły po tych nieszczęsnych feriach złapie same nieodpowiednie oceny, i znów usłyszę "a nie mówiłam?" gorsze niż podcinanie sobie żył. a śnieg nie chce odejść. lód powoli zbiera kolejne śmiertelne żniwa, a moja kość ogonowa boli jak nigdy - niech żyją nieposypane solą chodniki! a za gotowanie już się nigdy nie wezmę, nic tylko pogratulować lewych rączek, porażka życiowa.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz